Tartaki na Żywiecczyźnie

Beskidy, po obu stronach granic – to tereny, na których jeszcze dziś możemy oglądać szereg ciekawych urządzeń dawnej, prymitywnej techniki chłopskiej. Zakłady przemysłowe tego rejonu budowane były z podstawowego ongiś materiału do konstrukcji urządzeń technicznych i narzędzi – drewna. Okucia metalowe niejednokrotnie konieczne stanowiły jedynie dodatek do drewnianej konstrukcji urządzenia.

Ponieważ drewno nie jest materiałem trwałym, więc z dawnych czasów dochowały się do dnia dzisiejszego jedynie nieliczne techniczne urządzenia drewniane. Jednak tradycyjne sposoby pewnych rozwiązań technicznych sprawiają, że istniejący na terenach podhalańskich materiał zabytkowy należy uznać za wyjątkowo wartościowy.

Właśnie całe Podkarpacie jest terenem, gdzie możemy oglądać szereg tego rodzaju urządzeń jeszcze czynnych. Wszystko jednak zdaje się wskazywać, że nie dotrwają one do następnych pokoleń.

Dawny przemysł wiejski zamiera. Przykłady rodzimej techniki, inwencji technicznej ludowej giną, wykruszają się coraz bardziej (1). Stare młyny, tartaki, folusze, olejarnie są produktami rodzimej koncepcji technicznej, wyrastającej zresztą z podstawowych założeń budownictwa drewnianego. Nie ulega chyba wątpliwości, że inwencja techniczna była na tym terenie duża. Obiekty znajdujące się na tej ziemi niejednokrotnie odbiegają dość znacznie w szczegółach wykonania od typów najczęściej spotykanych na innych ziemiach polskich. Uderzając często trafnością koncepcji rozwiązania technicznego, omawiane obiekty reprezentują ciekawe etapy rozwoju techniki. Napomknąć tu trzeba, że w czasie istnienia gospodarki samowystarczalnej wykształcili się po wsiach i osiedlach majstrowie – samoucy obsługujący nie tylko najbliższą okolicę, lecz również i dalej położone miejscowości, konstruktorzy młynów, budarze, foluszniczy (2).

Wiadomo, że istnienie rozmaitych zakładów na tym terenie wykazuje znaczną ciągłość historyczną. Swobodniejsze warunki społeczne pozwoliły tu prawdopodobnie na bardziej intensywne prowadzenie warsztatów wiejskiego przemysłu, obsługującego tak miejscową ludność, jak i najbliższej okolicy.

W przeciwieństwie do rzek i strumyków płynących na dolinach, gdzie mamy do czynienia ze stosunkowo niewielkim spadkiem, na terenach górskich przy znacznym spadku szereg zakładów wyzyskujących siłę wodną mógł być skupiony na niewielkiej przestrzeni. Stąd często we wsiach na tej samej młynówce skupiono kilka zakładów wodnych, jeden poniżej drugiego. Energię wodną zaprzęgnięto na Podkarpaciu do najróżniejszych czynności. Porusza ona tartaki, gonciarki, młyny, folusze, gręplarki do lnu, ubija masło w specjalnych maślnicach, młynkuje, rżnie sieczkę. Służy nie tylko działalności przemysłowej, lecz również różnym drobniejszym i większym czynnościom gospodarskim.

Jako silniki wodne, czyli urządzenia przetwarzające energię wody na pracę mechaniczną, stosuje się na Podhalu przede wszystkim koła wodne nasiębierne, jako najkorzystniejsze w tutejszych warunkach.
W zmodernizowanych zakładach przemysłowych chłopskich z czasem zaczęto wykorzystywać turbinę wodną. Wśród rodzajów kół wodnych spotyka się na terenie Podkarpacia koła o małej średnicy. Na koło spada strumień wodny lekko ukośnie, lub nawet całkiem pionowo, z dość znacznej wysokości. Stąd charakter natryskowy koła (na uderzenie). Szerokość wieńca tego koła przekracza zazwyczaj l m przy średnicy 0,5—0,6 m. Dzięki małej średnicy ilość obrotów na minutę jest wysoka. Koło takie nazywają wałaską lub walaską oczywiście nie ze względu na jego rzekomo „wołoskie" pochodzenie, lecz z uwagi na charakter wału z łopatkami. Koło tego typu wymaga dość znacznych ilości wody.

tartaki 1
Fot.1. Koła wodne traku w Zubrzycy Górnej

tartaki 2
Fot.2. Zespół napędowy traka w Zubrzycy Górnej

tartaki 3
Fot.3. Napęd wózka w Zubrzycy Górnej

tartaki 4
Fot.4. Napęd widziany od dołu

Zabezpieczenie zabytków chłopskiego budownictwa przemysłowego w terenie jest mało realne, właściciel, bowiem użytkuje zakład i wtedy dąży do jego unowo¬cześnienia bądź w razie rezygnacji z prowadzenia zakładu, rozbiera go lub skazuje na powolną zagładę. Z dwu możliwości zabezpieczenia zabytku ludowej techniki w terenie in situ i w Parku Etnograficznym należy wypowiedzieć się za drugim rozwiązaniem. Jedynie, bowiem zabezpieczenie w Muzeum ma w naszych warunkach gospodarczych cechy trwałości i tylko takie zabezpieczenie spełnia ważny postulat dydaktyki społecznej - łatwą dostępność obiektu.


1) W. Jostowa. (1959): Ochrona zabytków na Podhalu, Spiszu i Orawie, „ Kwartalnik Historii Nauki i Techniki ” R. 4, nr 4, s. 753 – 756.
2) T. Seweryn. (1961): Technicy i wynalazcy ludowi, Warszawa . M. C. Cholewa. (1956): Góralski mechanik, „Wierchy”, R 25 , s. 102 – 270.
3) J. Bogdanowski. (1958): Ostatni konstruktor kół wodnych, „Ziemia”, R3, nr 3, s. 6 – 8.

unia 270 92         erb 229 58         logo pl sk pwt 178 118

Projekt współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w 85% w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita Polska – Republika Słowacka 2007-2013 oraz z budżetu państwa w 10% za pośrednictwem Euroregionu Beskidy i w 5% - Powiat Żywiecki.