Architektura współcześnie.

Zachwycając się architekturą drewnianą, ludową prostotą i wyjątkową troską o detal, doskonałymi proporcjami wiekowych obiektów, nie da się równocześnie nie dostrzec współczesnego budownictwa i trendów, które nimi rządzą. Jeśli rozejrzeć się wokół, to pierwsze co rzuca się w oczy to brak spójnej wizji, wszechobecny chaos i brzydota otaczającej nas przestrzeni. I zaraz później rodzi się pytanie skąd wzięła się u nas taka obojętność na urodę domów, miast, krajobrazów. I jak to zwykle u nas, nie ma winnych i odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Architekci obwiniają urbanistów, urbaniści krytykują samorządy, lokalni politycy i urzędnicy oskarżają inwestorów.

Jedno jest pewne i nie podlega dyskusji – to sprawujący władzę powinni zadbać o kształt przestrzeni publicznej. Bo kto inny może porządkować sprawy własności, kto dopilnuje przebiegu linii zabudowy, kto ma realny wpływ na planowanie przestrzeni? Z kolei architekci i urbaniści odpowiadają za formę, którą nadają oczekiwaniom inwestorów, nawet tych, którzy najlepiej wiedzą, co jest dla nich dobre i funkcjonalne. I choć to niełatwe muszą przeciwstawić się, gdy brak jest logiki, skali czy proporcji. Tylko mądrzy architekci mogą stawiać opór szarogęszącemu się bezguściu i tandecie, brzydocie oraz temu co szpetne i może zanieczyszczać krajobraz. To oni muszą u potencjalnego inwestora kształtować wyczucie estetyczne, a w razie potrzeby skutecznie utrudniać mu szpecenie otoczenia. Tylko zaangażowani architekci mogą powalczyć ze szpetotą, także tą ukrytą pod postacią pozornego piękna i kiczu.
Łatwo się na temat pisze…, w rzeczywistości niezbędne są do tego jasno sformułowane cele i narzędzia planowania. Przekonuje mnie w tej sprawie wypowiedź pana Czesława Bieleckiego (architekta, polityka i publicysty), że: „Istnieją dwa podstawowe cele planowania przestrzennego od kilkunastu lat niewymieniane w stosownych ustawach: pierwszy - zapobieganie rozpraszaniu zabudowy, i drugi - ochrona terenów otwartych. Są dwa podstawowe narzędzia planowania będące w wyłącznej gestii administracji publicznej: ograniczanie prawa własności przez sposób użytkowania i prawo zabudowy nieruchomości, której jest się właścicielem. Dalsze kwestie są już sprawą warsztatu, kuchni planistycznej i projektowej.”

A jak w tym temacie wygląda Żywiecczyzna? Pokolorowane bloczyska w moim mieście i pomazane sprayem blaszane garaże, a obok obiekty nad którymi dominują teatralne wieżyczki. Obok straszliwy stragan z warzywami, oklejony złuszczonymi billboardami market. Z centrum miasta powiatowego, które wygląda jak plac budowy wyjeżdżamy godzinę w korku jedyną, wąziutką drogą. A do znajomych na wieś jedziemy przez niekończący się teren zabudowany – pseudo dworkami, klockami i nieotynkowanymi stodołami. Tak, u nas też jest brzydko od tak dawna, że bardzo się do tego przyzwyczailiśmy. I u nas panuje bałagan zabudowy, brak odpowiedniego planowania, ignorowanie starej architektury, wieloletnie zaniedbania, tumiwisizm. Czy my to jeszcze zauważamy? Czy dostrzegamy to, że nasza przestrzeń publiczna woła o pomstę do nieba?

Jak widzi to miasto i jego współczesne budownictwo, jeden z miejscowych architektów, pan Marek Kluszczyński. „Dominuje lekceważenie przeszłości, brzydota i nijakość. Zaskakująco zróżnicowane poziomy okapów i kalenic wskazują na brak koncepcji "wysokości" miasta i ignorowanie starej architektury. Szokująco brzydkie dziwolągi dachów niespotykane w zabytkowych budowlach Żywca, teatralne wieżyczki, niezrozumiałe zróżnicowanie materiałów elewacyjnych, kalafonia zaskakujących kolorów, dziwactwo form zrobiły z tego miasta surrealistyczny i jarmarczny Disneyland. Dziwactwo formy i nadmierna dekoracyjność która ma zastąpić brak dobrej, przemyślanej i sensownej architektury. Skromnej, bo taka musi być w swej przeważającej większości architektura miasta. W mieście dziwolągów nie da się żyć. Miasto to nie wesołe miasteczko. Architektura to zestawienie tych samych form i elementów znanych od wieków. Problem w tym, że należy je zestawiać sensownie, nie wszystkie naraz i z uwzględnieniem reguł będących wypadkową kanonu estetycznego, ekonomicznego rozsądku oraz technicznych możliwości czasu, w którym żyjemy. Niestety w Żywcu z jakichś powodów nie przestrzega się tych elementarnych banalnie prostych reguł”.

I dalej czytamy: „Każde miasto zgodnie z ustawą posiada plan zagospodarowania przestrzennego zatwierdzony do realizacji. Dobry i profesjonalnie wykonany plan oparty na badaniach i analizach daje przy właściwym używaniu tego dokumentu przez służby architektoniczne duży stopień gwarancji dla prawidłowego rozwoju przestrzennego. Pozwala utemperować nieudolne lub zbyt "ambitne" zapędy projektanta i inwestora. Plan wyznacza również obiekty i strefy ochrony dziedzictwa kulturowego poddane opiece Służby Ochrony Zabytków. Współpraca służb architektonicznych i konserwatora zabytków ma zachować to co kulturowo cenne nie tylko przez działania zachowawcze ale również poprzez stosowne do historycznego otoczenia inwestowanie. Zabytkowe obiekty i układy urbanistyczne należy chronić a nową architekturą dodawać współczesną wartość wysokiej jakości z szacunkiem i właściwą relacją do otaczającej je zabudowy. W przypadku Żywca rzuca się w oczy brak koncepcji przestrzennej miasta oraz kontroli i wizjonerskiej inicjacji nad tworzeniem wartościowej architektonicznie struktury przestrzennej. W nielicznych przypadkach nowych lub remontowanych budynków można dostrzec dobrą lub choćby poprawną architekturę. Dominuje lekceważenie przeszłości, brzydota i nijakość.”

Czy istnieje złoty środek? W czym tkwi najpoważniejszy problem? Jak zaradzić tym zjawiskom? Czy wolno nam pozostać obojętnymi?

Dodatkowe informacje

unia 270 92         erb 229 58         logo pl sk pwt 178 118

Projekt współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w 85% w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita Polska – Republika Słowacka 2007-2013 oraz z budżetu państwa w 10% za pośrednictwem Euroregionu Beskidy i w 5% - Powiat Żywiecki.